Michał Serwiński - Z wykształcenia dziennikarz i kulturoznawca. Od 13 lat zawodowo związany z trzecim sektorem. Doświadczenia zdobywał m.in. w Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko” i Polskiej Akcji Humanitarnej (PAH). Współtwórca i członek zarządu Stowarzyszenia Wzmacniacz. Redaktor prowadzący Bloga Sektor 3.0. Doradza organizacjom społecznym w zakresie fundraisingu, komunikacji, marketingu i wykorzystania nowych technologii.

Linki i narzędzia:

Bezpłatny kurs "Pierwszy newsletter w organizacji społecznej"⁠

⁠Blog Setha Godina⁠

⁠MailerLite⁠

⁠Freshmail⁠

⁠GetResponse⁠

⁠Newsletter Artura Kurasińskiego⁠

⁠Newsletter Bartka Pucka⁠

⁠Newsletter Outriders⁠

⁠Newsletter Sektor 3.0⁠

Transkrypcja:

(Filip Jędruch) Technologie, edukacja, komunikacja. Trzy tematy, jeden blog. Blog Sektor 3.0 to miejsce, gdzie pomagamy lepiej pracować, wydajniej korzystać z technologii i dobrze żyć. To miejsce dla organizacji społecznych, społeczników, społeczniczek i wszystkich tych, którzy chcą robić dobre rzeczy, zarówno offline, jak i online. Na naszym blogu przeczytacie ciekawe artykuły, publikujemy także rozmowę z ekspertami i ekspertkami oraz poradniki, które pozwolą Wam poznać najróżniejsze narzędzia. Z tej strony Filip Jędruch. Witam i zapraszam na nasze kolejne spotkanie. Dzisiaj będziemy rozmawiać o newsletterach.

(Michał Serwiński) W e-mail marketingu, kiedy wysyłamy np. wiadomości do darczyńców, do wolontariuszy. My już znamy ten kontekst. My wiemy, że jak piszemy newsletter i on trafi do wolontariuszki, możemy sobie ją wyobrazić i możemy sobie pomyśleć, tak, ona być może takie treści będzie chciała od nas otrzymać, to będzie dla niej ciekawe. Z drugiej strony, kiedy ona już coś przeczyta, no dowiemy się, że np. ten czy ten temat to jest coś, w co powinniśmy inwestować.

(FJ) Rozmawiam z Michałem Serwińskim, redaktorem naczelnym bloga Sektor 3.0. Kiedy myślimy sobie o newsletterze... Myślimy o mailu. Maile mogą się kojarzyć różnie, ale kojarzą nam się też czasem z czymś takim uporczywym, nudnym nawet. To jest forma taka dość archaiczna, bo otwieramy tę skrzynkę e-mailową zazwyczaj, bo musimy albo czasem z przyzwyczajenia. Czy ta forma przegrywa w tych czasach z innymi formami, bardziej dynamicznymi? No myślę sobie, jak postawimy obok rolkę na przykład, w której jest bardzo dużo cięć, jest bardzo dynamiczna i taki newsletter statyczny, czy może w ogóle nie powinniśmy tego porównywać?

(MS) Wydaje mi się, że mamy wręcz odwrotną sytuację. Paradoksalnie dzieje się tak, że rolki powoli w głowach marketerów, marketerek czy też organizacji powinny troszkę się przesunąć i zrobić miejsce dla newsletterów na nowo. Co prawda już 50 lat mamy na świecie newslettery i wydawać by się mogło, że dawno powinny ustąpić miejsca czemuś nowemu, ale tak się z jakiegoś powodu... nie dzieje. Bardzo często wysyłamy maile, otrzymujemy maile. W zasadzie one towarzyszą nam przy bardzo, bardzo wielu czynnościach. Nawet kiedy chcemy się zalogować na tego Instagrama, żeby tę rolkę zobaczyć, to wcześniej musimy użyć maila, żeby logowanie zaskutkowało. W związku z tym, mimo że czas upływa, to z tym naszym newsletterem w mailu dalej się spotykamy, tym bardziej, że jest to taki kanał, który jest wolny od... algorytmów, tych regulatorów treści, które są obecne na Facebooku, Instagramie czy TikToku. I to de facto odbiorca decyduje o tym, czy on tą wiadomość od nas otworzy i przeczyta.

(F) Tak sobie myślę, podświadomie może nawet jest tak, że my czekamy na ten newsletter, bo on jest taką internetową gazetą, trochę możemy sięgnąć do niego, kiedy tylko chcemy. I to może być taki właśnie moment też właśnie spokoju, odcięcia się trochę.

(MS) No rzeczywiście, co prawda rolka również zostaje gdzieś tam na profilu twórcy czy twórczyni, ale z tym newsletterem może być tak jak z gazetą, a ba powiedziałbym, że troszkę nawet głębiej możemy wejść, bo ten newsletter to jest coś co my dostajemy do jednego z najbardziej intymnych nadal miejsc w Internecie, czyli do naszej skrzynki. Tam nam nikt bez pozwolenia nie zagląda. To nie jest gazeta, którą można zobaczyć na stoliku, u fryzjera czy gdzieś w sklepie. To jest taka bardzo subtelna - może być - bo oczywiście nie musi, ale bardzo subtelna relacja pomiędzy twórcą, organizacją społeczną, a odbiorcą. Możemy sobie tutaj pozwolić na takie rzeczy, które nie zawsze przejdą na Facebooku, nie zawsze będą dobrze wyglądać na stronie internetowej. Ja mam zawsze w głowie w tym momencie taki przykład newslettera z fundacji Ocalenie. To już dawno było, no ale właśnie zostało mi to w głowie, kiedy... Fundacja Ocalenie pisała o tym, że są właśnie w trakcie niestety kryzysu na granicy polsko-białoruskiej, a tutaj przychodzi nowy, bardzo trudny temat związany z inwazją rosyjską. I tam taki początek, rok 2021 był trudny, a tu nagle przychodzi 2022 i mówi, „potrzymaj mi piwo”. I to był taki moment, że mówię, kurczę, no tak, rzeczywiście. To są takie rzeczy, które można napisać w newsletterze, które rzeczywiście wiążą.

(FJ) Newsletter, kiedyś użyłeś takiego sformułowania, jest czymś co my zapraszamy do siebie, zapisujemy się i wtedy on przychodzi do nas to jest pozwolenie, ale to jest też pewien kredyt zaufania. Chciałbym żebyśmy teraz przeszli właśnie może do tych dwóch stron, tych dwóch perspektyw, bo perspektywa czytelnika, czytelniczki jest taka, że zapraszamy ten newsletter do nas, jednocześnie oczekując właśnie rzeczy zgodnych z naszymi założeniami, czyli chcemy, mamy jakieś oczekiwania, coś do spełnienia. ktoś się zapisuje, ale też musi no właśnie dowieźć mówiąc kolokwialnie to, co jest oczekiwane. Czy możemy jeszcze z tych dwóch perspektyw tak spojrzeć na newslettery i powiedzieć co jest ważne dla kogo, co jest najważniejsze dla kogo?

(MS) Warto chyba tutaj przywołać Setha Godina, czyli znanego marketera. który napisał mnóstwo książek i inspiruje do tego, aby komunikować się i tworzyć ten proces marketingowy z organizacjami, z firmami, ze swoimi klientami w sposób taki jak najbardziej profesjonalny. I Seth Godin właśnie stworzył ukuł taki termin „marketingu za przyzwoleniem”. Swoją drogą to też twórca bloga i też twórca newslettera, który wychodzi codziennie, bo i notatki na blogu Setha Godina wychodzą codziennie. I jeśli mowa właśnie o newsletterach i o tym marketingu za przyzwoleniem, to to jest najistotniejsze. coś co odbieramy u siebie i jeśli to jest wartościowe dla nas, jeśli to przychodzi na czas, jeśli to nie przychodzi za często, to wtedy my się czujemy z tym dobrze. Kiedy znowu popatrzymy na coś co najczęściej się kojarzy z mailem na spam, no to najprostsza definicja spamu to jest wszystko to czego my nie chcemy. To wcale nie musi być reklama Viagry, to może być już zwykły po prostu mail, który nagle przestał być tworzony tak, że nas interesuje, albo jest tworzony tak często, tak agresywnie, tak za mocno, że myśmy myślą, oj nie. to już na to mojego przyzwolenia w tym momencie nie ma. Warto zobaczyć, że my w email marketingu, kiedy wysyłamy np. wiadomości do darczyńców, do wolontariuszy, my już znamy ten kontekst. My wiemy, że jak piszemy newsletter i on trafi do wolontariuszki, to możemy sobie ją wyobrazić i możemy sobie pomyśleć, tak, ona być może takie treści będzie chciała od nas otrzymać, to będzie dla niej ciekawe. Z drugiej strony, kiedy ona już coś przeczyta, kiedy otworzy jakiś mail o jakimś tytule, no dowiemy się, że np. ten czy ten temat... to jest coś w co powinniśmy inwestować. I ta wolontariuszka po drugiej stronie, jako ta czytelniczka odbiorczyni, będzie w tej relacji. No de facto 1 do 1 się czuć fajnie właściwie i sama relacja będzie mogła kwitnąć. No a gdy się nam odwrócą te... i popatrzymy na organizacje, popatrzymy na ludzi, którzy znają się na tym wysyłaniu maili, no to okazuje się, że mimo, że mamy Facebooki, rolki i wszelkie nowe środki komunikacji, to jednak wśród organizacji takim najbardziej wartościowymi, wydajnymi, efektywnymi kanałami jest zwykła strona internetowa, podstawa, no i właśnie e-mail, który wjedzie bezpośrednio do darczyńcy, bezpośrednio do wolontariusza, z kolei marketerzy, nie wiem, ostatnio trzy takie duże polskie mądre głowy marketingowe: Paweł Tkaczyk, Marek Jankowski czy Jacek Kłosiński, w różnych kontekstach mówili o tym, że dla nich najbliższa relacja z ich odbiorcami, to też z jednej strony są, sprzedający swoje usługi ludzie, ale z drugiej strony po prostu twórcy internetowi odbywa się właśnie w mailu. I dla nich ten mail to jest najbardziej wartościowa rzecz, jaką mają w swoich biznesach, jeśli jest więc tak na przykład, że jesteście nadawcami. drodzy słuchacze i słuchaczki i na przykład zastanawiacie się nad tworzeniem swojego pierwszego newslettera dla organizacji społecznej czy dla jakiegoś zaangażowanego biznesu, to koniecznie sprawdźcie kurs e-learningowy Kamila Śliwowskiego, który przeprowadzi was krok po kroku przez tą pierwszą drogę z newsletterem, pozwoli sobie to wszystko poukładać. Na pewno Filip dołoży linka do tego kursu w notatkach do podcastu.

(FJ) Kotwicząc do tego, o czym mówiłeś i myśląc o tym właśnie, gdzie, kto klika i dlaczego, my mamy podgląd na to dzięki narzędziom. Do narzędzi jeszcze przejdziemy, ale najpierw bardziej podstawowe pytanie ciśnie się na usta. Czy warto jeszcze w ogóle zaczynać z newsletterami? Ten świat e-mailowy jest już bardzo pełny, jest tam tłoczno, tych newsletterów wpada na skrzynki mnóstwo. Czy jest jeszcze sens zaczynać prowadzenie newslettera naszej organizacji?