Gdy pochylisz polski dowód osobisty pod odpowiednim kątem, zauważysz, jak niektóre elementy zmieniają barwę z zielonej na złotą. To efekt OVI - optycznie zmiennych atramentów, które od trzech dekad stanowią jeden z najskuteczniejszych zabezpieczeń przeciwko fałszerstwom dokumentów. Za tą technologią stoją dwie firmy spoza Unii Europejskiej, które de facto kontrolują bezpieczeństwo europejskich dokumentów tożsamości.

Geneza technologii: od banknotu do dowodu osobistego

Optycznie zmienne atramenty (OVI - Optically Variable Ink) powstały w latach 80. XX wieku jako odpowiedź na rosnące zagrożenie fałszerstwami banknotów. Szwajcarska firma SICPA, założona w 1927 roku, opracowała pierwszą komercyjną wersję OVI w 1987 roku dla banknotu 50 franków szwajcarskich. Technologia ta wykorzystuje mikroskopijne pigmenty działające jak filtry interferencyjne, powodując dramatyczne zmiany kolorów w zależności od kąta obserwacji. Amerykańska Viavi Solutions (wcześniej JDS Uniphase), założona w 1979 roku, rozwinęła konkurencyjną technologię ChromaFlair, stosowaną początkowo w przemyśle motoryzacyjnym. Obie firmy szybko rozpoznały potencjał swojich rozwiązań w zabezpieczaniu dokumentów tożsamości. Przełomem dla dokumentów UE było Rozporządzenie Rady (WE) nr 2252/2004 z 13 grudnia 2004 roku, które ustanowiło standardy zabezpieczeń dla paszportów biometrycznych. Choć przepis nie wymienia OVI wprost, artykuł 1 ustęp 2 nakazuje stosowanie "zabezpieczeń uniemożliwiających fałszowanie", co w praktyce oznaczało adopcję najnowocześniejszych technologii drukarskich. Prawdziwa rewolucja nastąpiła z Rozporządzeniem (UE) 2019/1157 z 20 czerwca 2019 roku, które wprost wymaga stosowania "elementów zabezpieczających o wysokim poziomie bezpieczeństwa" w dowodach osobistych. Załącznik I do rozporządzenia wskazuje OVI jako jeden z preferowanych typów zabezpieczeń dla background security printing.

Fizyka kolorów: dlaczego OVI jest nie do podrobienia

Tajemnica OVI tkwi w mikroskopijnych płytkach wykonanych z miki powlekanych cienkimi warstwami metali i dielektryków. Gdy światło pada na te struktury, część fali świetlnej jest odbijana od górnej powierzchni, a część przenika do wnętrza i odbija się od dolnej warstwy. "Różnica dróg optycznych między tymi falami tworzy interferencję konstruktywną dla określonych długości fal, co skutkuje percepcją konkretnego koloru" - wyjaśnia dr hab. Janusz Mikołajczyk z Wydziału Chemii Uniwersytetu Warszawskiego, specjalista w dziedzinie optyki nieliniowej. Kluczowym parametrem jest grubość warstw interferencyjnych, która determinuje, które długości fal będą wzmacniane przy różnych kątach padania światła. Standardowy OVI typu "zielony-złoty" wykorzystuje warstwy o grubości około 100-150 nanometrów, które przy kącie 0° odbijają światło o długości 520 nm (zieleń), a przy kącie 45° - 580 nm (złoto-żółć). Ta precyzja wymaga kontroli grubości warstw z dokładnością do jednego nanometra, co jest możliwe jedynie w najbardziej zaawansowanych laboratoriach. Koszt linii produkcyjnej OVI wynosi 15-25 milionów euro, co skutecznie eliminuje większość potencjalnych fałszerzy.

Implementacja w Polsce: screen printing kontra intaglio

Tajemnica OVI tkwi w mikroskopijnych płytkach wykonanych z miki powlekanych cienkimi warstwami metali i dielektryków. Gdy światło pada na te struktury, część fali świetlnej jest odbijana od górnej powierzchni, a część przenika do wnętrza i odbija się od dolnej warstwy. "Różnica dróg optycznych między tymi falami tworzy interferencję konstruktywną dla określonych długości fal, co skutkuje percepcją konkretnego koloru" - wyjaśnia dr hab. Janusz Mikołajczyk z Wydziału Chemii Uniwersytetu Warszawskiego, specjalista w dziedzinie optyki nieliniowej. Kluczowym parametrem jest grubość warstw interferencyjnych, która determinuje, które długości fal będą wzmacniane przy różnych kątach padania światła. Standardowy OVI typu "zielony-złoty" wykorzystuje warstwy o grubości około 100-150 nanometrów, które przy kącie 0° odbijają światło o długości 520 nm (zieleń), a przy kącie 45° - 580 nm (złoto-żółć). Ta precyzja wymaga kontroli grubości warstw z dokładnością do jednego nanometra, co jest możliwe jedynie w najbardziej zaawansowanych laboratoriach. Koszt linii produkcyjnej OVI wynosi 15-25 milionów euro, co skutecznie eliminuje większość potencjalnych fałszerzy.

Implementacja w Polsce: screen printing kontra intaglio

W polskim dowodzie osobistym POL-BO-05001, wprowadzonym zgodnie z wymogami Rozporządzenia 2019/1157, OVI stosowany jest w technice screen printing (sitodruku). Ta metoda pozwala na nakładanie grubszej warstwy atramientu niż tradycyjny druk offsetowy, co wzmacnia efekt optyczny. "Screen printing OVI to kompromis między efektywnością kosztową a poziomem bezpieczeństwa" - tłumaczy mgr inż. Anna Kowalska z Polskiej Wyttwórni Papierów Wartościowych SA, która produkuje polskie dokumenty tożsamości. "Alternatywą jest druk wklęsły (intaglio), stosowany w banknotach, ale jego koszt implementacji byłby trzykrotnie wyższy." Technologia screen printing OVI pozwala na uzyskanie warstwy atramientu o grubości 8-12 mikrometrów, podczas gdy w intaglio może to być nawet 25 mikrometrów. Grubsza warstwa oznacza bardziej wyrazisty efekt zmiany kolorów, ale również wyższe koszty produkcji. Warto zauważyć, że dokumenty kolekcjonerskie próbujące imitować polskie dowody często nie uwzględniają tej specyfiki technologicznej. Fałszerze zwykle stosują zwykłe atramenty metaliczne, które nie wykazują prawdziwej zmienności optycznej.

Standardy kolorystyczne: harmonizacja w skali UE

Decyzja wykonawcza Komisji C(2018) 7767 ustanawia szczegółowe specyfikacje techniczne dla zabezpieczeń dokumentów UE, choć jej treść pozostaje niejawna ze względów bezpieczeństwa. Z dostępnych źródeł wynika jednak, że Komisja rekomenduje określone kombinacje kolorów OVI dla różnych typów dokumentów.